Esthle ,,po godzinach'', Inne, Książkowe Zagwozdki

Książkowe Zagwozdki, czyli kilka słów o tym, jak zaczęła się moja przygoda z czytaniem

Podążając tropem Welkinsona trafiłam do Zajęczej Nory, a w Zajęczej Norze panna Jadwiga rzuciła mi Wyzwanie – ,,opowiedz mi o swoim książkowym pierwszym razie’’. Więc opowiem – i jej, i Wam – o tym, jak to się właściwie stało, że zaczęłam czytać.

wyzwanie

W moim domu nie czytało się książek. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek widziała moich rodziców pogrążonych w popołudniowej lekturze. Oni po prostu książek nie czytali. Wydaje mi się, że uważali tą czynność za pozbawioną większego sensu, bo dość często słyszałam od nich takie sformułowania, jak ,,nie mamy czasu na głupoty’’ albo ,,czytanie to głupota, posprzątałabyś, zamiast pogrążać się w tym swoim fikcyjnym świecie’’.
Tymczasem ja, o zgrozo, nie tylko te swoje fikcyjne światy lubiłam ale i pogrążyłam się w nich tak dalece, że zaczęłam własne historie wymyślać. (,,Kto będzie czytał te twoje wypociny?’’)

Pierwszą lekturą, którą pamiętam była pozycja ,,Pan Tom buduje dom’’. Zabijcie mnie – nie mam pojęcia dlaczego akurat tą książkę zapamiętałam, jako pierwszą. Nie było to dzieło ani specjalnie ambitne, ani porywające – historia była w zasadzie nieskomplikowana. Ot, tytułowy pan Tom otrzymał telefon mówiący o tym, że budowa jego domu została zakończona i w związku z tym może się do niego wprowadzić. Pan Tom podekscytował się tą wiadomością tak bardzo, że zapragnął wejść do telefonicznej słuchawki byleby tylko być już na miejscu i dom swój zobaczyć.
Do słuchawki, rzecz jasna, wejść nie mógł, więc wybrał się w podróż podczas której wyobrażał sobie, jak ten jego dom wygląda. Jest duży czy mały? Ma ogród czy nie? Jego dach jest płaski czy stromy?

 

W podstawówce czytałam już dużo, namiętnie i ciągle. Książki były moimi towarzyszami zabaw – dzięki nim mogłam przeżywać przygody, których w prawdziwym życiu byłam pozbawiona (musicie bowiem wiedzieć, że nie wolno mi było wychodzić z domu na dwór, żeby pobawić się z innymi dziećmi). Z tego czasu zapamiętałam przede wszystkim powieści Jacka Londona (,,Zew krwi’’, ,,Biały kieł’’) i Jamesa Olivera Curwooda (,,Władca skalnej doliny’’ i inne). Czytałam też Karola Maya (,,Winnetou’’) i Ericka Knighta (,,Lassie, wróć!’’). Lubiłam ,,Trzech muszkieterów’’ i ,,Przygody Robinsona Crusoe’’. Historie pana Samochodzika znudziły mi się po dwóch tomach.
Przygodę z Tolkienem rozpoczęłam od ,,Silmarillionu’’ (tak, wciąż mówimy o podstawówce!), który mógł wywrzeć duży wpływ na dość powolny sposób rozwijania akcji w moich młodzieńczych opowiadaniach. Później był ,,Hobbit…’’ i ,,Władca Pierścieni’’.
Podstawówka to również magiczny czas pierwszych tomów Harry’ego Pottera! Do tej pory pamiętam, jak smutno mi było (a co tam, przyznam się – ryczałam jak bóbr), kiedy myślałam, że Harry umrze pod koniec ,,Komnaty Tajemnic’’ i zły lord Voldemort wygra… (gdy czytałam tą książkę, jeszcze nie było trzeciego tomu – wyobraźcie sobie te emocje!)
Dzięki Potterowi, a właściwie to dzięki postaci Hermiony Granger zaczęłam czytać Szekspira. Bo widzicie… Hermiona zawsze miała ze sobą jakąś wielką księgę. A największą książką w mojej szkolnej bibliotece były ,,Dzieła zebrane’’ Szekspira.
(Do tej pory uważam, że Makbet jest postacią, której należy przede wszystkim żałować.)
Pod koniec podstawówki dorwałam się do powieści ,,Droga powrotna’’ Remarque’a. Lektura tej książki w znaczący sposób wpłynęła na mój dziecięcy światopogląd i na to, w jaki sposób postrzegam wojnę.

 

Wraz z rozpoczęciem najgorszego okresu w moim życiu (mowa o gimnazjum) udało mi się uprosić ojca, żeby wreszcie się zebrał i zapisał mnie do pobliskiej biblioteki miejskiej.
Wieczór w którym zapoznałam się z regulaminem był dla mnie wielkim świętem – wiem, że może się to wydawać cokolwiek infantylne, ale kolejne linijki ,,praw i obowiązków czytelnika’’ odczytywałam niemal z nabożną czcią. Tego dnia było już dość późno, więc nie wypożyczyłam żadnej książki.
Jednak od tego czasu biblioteka stała się jednym z najważniejszych miejsc w moim nastoletnim życiu – bywałam w niej kilka razy w tygodniu, włóczyłam się między książkami, oglądając je i wybierając te, które chciałabym przeczytać, i starając się zapamiętać te, które przeczytać warto.
W tamtym okresie czytywałam namiętnie Kinga (,,Lśnienie’’, ,,Christine’’, ,,Smętarz dla zwierzaków’’, ,,Zielona mila’’, ,,Desperacja’’), Koontza, Mastertona i Barkera. Całkiem możliwe, że przeczytałam nawet coś pióra Johna Strauba, ale nie daję głowy.
Zapoznałam się też z większością ,,Sagi o Ludziach Lodu’’ i z całą ,,Sagą o czarnoksiężniku’’ pióra Margit Sandemo. Przyznam, że czasami czułam się trochę niezręcznie wypożyczając kolejne tomy na zmianę ze starszymi paniami.
Poszerzałam również swoje fantastyczne zainteresowania – zaczęłam czytać powieści Philipa K. Dicka, odkryłam Lovecrafta i Gaimana, a także Świat Dysku Terry’ego Pratchetta. Podjęłam też drugą próbę zapoznania się z książką ,,Smoki jesiennego zmierzchu’’ (pierwsze podejście miało miejsce w podstawówce) i w efekcie zakochałam się w uniwersum Dragonlance’a. Można właściwie powiedzieć, że to dzięki niemu narodziła się moja młodzieńcza miłość do epickiej, heroicznej fantasy i do gier typu RPG.
(Byłam MG w systemach D&D, Warhammer i Wampir: Maskarada.)

 

W liceum odkryłam rosyjską fantastykę – powieści Łukjanienki (cykl o Patrolach, ,,Brudnopis’’, ,,Czystopis’’), Wasilijewa i Pielewina (,,Empire V – opowieść o prawdziwym nadczłowieku’’, ,,Życie owadów’’, itd.). Nie jestem pewna, czy Sorokin ze swoim ,,Dniem Oprycznika’’ i ,,Cukrowym Kremlem’’ zalicza się do fantasy, ale niech będzie, że tak.
Wtedy też zaczęłam czytać polską fantastykę – przeczytałam większość książek Pilipiuka, Piekary i Magdaleny Kozak. Zaczęłam czytać cykl o ,,Kłamcy’’ Ćwieka, ale po drugim tomie spasowałam (wspominałam już, że bardzo nie lubię sytuacji, w której autor ,,psuje’’ bohatera wrzucając do fabuły wątek miłosny?).
Wielkim odkryciem był dla mnie cykl o Wiedźminie Geralcie z Rivii Sapkowskiego. Próbowałam też później przeczytać ,,Narrenturm’’, ale mimo dwóch podejść do tej pory nie dałam rady. Gdy skończę swoją przygodę z Malazanką zamierzam trylogię husycką wreszcie poznać.

 

Pewnego smętnego, wrześniowego wieczoru, tuż przed rozpoczęciem studiów, skończyłam czytać ,,Bezsenność’’ Bielajewej i rozpoczęłam tym samym swój płomienny romans z literaturą rosyjską i radziecką. (Podobnie emocjonalny i osobisty stosunek mam do ,,Pochowajcie mnie pod podłogą” Sanajewa.)

 

Na studiach czytałam wszystko, co nawinęło mi się pod rękę, a co nie miało nic wspólnego z socjologią – w rzeczy samej, im dalsze było to od przedmiotu mojej nauki, tym lepiej. Zaczęłam świadomie (to znaczy: z pełnym rozmysłem i przygotowanym planem) poznawać klasykę literatury światowej, wróciłam do powieści Remarque’a, sięgnęłam po ,,Grę o Tron’’ Martina i po ,,Metro 2033’’.
Wtedy też, na wakacjach, z polecenia mojego przyjaciela, przeczytałam najsmutniejszą książkę, jaką dane mi było w życiu poznać – ,,Ostatni brzeg’’ Nevile’a Shute’a. Uwierzcie mi – nie ma nic bardziej poruszającego, niż ta historia umierającego powoli świata.

 

Lata mijały, książki mijały, studia się skończyły, dostałam pracę w barze (nie ma nic gorszego, niż pijani ludzie o trzeciej nad ranem) i zaczęłam zaczytywać się w lekkich wiktoriańskich powieściach Jane Austen. Rozterki młodej Fanny były fantastyczną odskocznią od ciemnej rzeczywistości (naprawdę, z tamtego okresu zapamiętałam głównie to, że było ciemno – bo bar mieścił się w piwnicy, zmiany miałam na późne popołudnia i nocki, do domu wracałam samotnie i nad ranem…).
Wtedy też natrafiłam na powieści Charlotte Borntë (zupełnym przypadkiem), na wyśmienite przygody ,,Jonathana Strange’a i pana Norella’’ (przypomniałam sobie kiedyś okładkę i postanowiłam wypożyczyć pierwszy tom w bibliotece – lekturę ,,Dam z Grace Adieu’’ jednak odradzam) i na ,,World War Z’’ Brooksa (pożyczyłam od kolegi z którym pracowałam), która jest jedną z najlepszych książek traktujących o zombie, jakie miałam okazję przeczytać. Mogę polecić ją nawet tym z Was, którzy za zombie nie przepadają. Jest tak dobra. Trust me.

Jednak największym literackim odkryciem tamtego okresu były dla mnie ,,Inne pieśni’’ Dukaja – do tej pory mam ochotę oddać pokłon niezmierzonemu geniuszowi autora. Nie pamiętam, żebym zachwyciła się jakąś książką tak bardzo, jak tą właśnie.

R

To ja. Z książką. Właściwie to książka i ja.

To na razie wszystko, zbyt wcześnie bowiem, żeby podsumowywać moje obecne czytelnicze życie. Jakim cudem udało mi się wyrosnąć na dorosłego czytacza, skoro u mnie w domu książek się nie czytało, a wręcz słyszało się, że czytanie jest ,,głupie’’? Myślę, że naprawdę miało to związek z tym, że dzieckiem byłam bardziej samotnym i raczej pozbawionym kontaktu z rówieśnikami, niewiele rzeczy wolno mi było robić, a czytanie różnych powieści sprawiało, że mogłam przeżywać przygody bohaterów tak, jakby były moimi własnymi. Wydaje mi się, że w tym właśnie tkwił sekret mojej pierwszej miłości do książek – w dziecięcym wyobrażeniu sobie, że to ja jadę pociągiem (a nie pan Tom), żeby zobaczyć czekający na mnie śliczny domek z czerwonym dachem i niewielkim ogródkiem otoczonym żywopłotem.

A z Wami jak to było? Skąd wzięła się Wasza miłość do książek? 🙂

5 myśli w temacie “Książkowe Zagwozdki, czyli kilka słów o tym, jak zaczęła się moja przygoda z czytaniem”

  1. Silmarillion! Ja w 3 gimnazjum nie mogłam przez to przebrnąć i do dzisiaj tego nie przeczytałam. Dukaj dopiero przede mną. Ja w liceum w sumie niewiele czytałam i bardzo żałuję, bo na studiach czasem tego czasu jest troszkę mniej, ale staram się czytać regularnie. Historia twoich czytelniczych podróży między kartkowych jest na prawdę imponująca. Niektóre z tych książek, które czytałaś ja musiałam sobie odpuścić mimo, że czytałyśmy je będąc w podobnym wieku. Widać byłam jeszcze niedojrzała do pewnych historii. Cieszę się, że podjęłaś wyzwanie i dziękuję za twoją historię 🙂
    Pozdrawiam
    Jadwiga z Zajęczej Nory

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie ma za co – większa część przyjemności po mojej stronie, zapewniam. 😉

      Dojrzewanie do niektórych książek jest całkiem zabawne – czasami po latach sięga się po jakąś pozycję i wchłania się ją w ciągu jednego wieczoru, zastanawiając się, jakim cudem wcześniej mogła się nam nie podobać? (Tak miałam z ,,Tristanem i Izoldą”.)
      Mniej sympatyczne jest wyrastanie z książek, które się lubiło (to spotkało ,,Cierpienia młodego Wertera”).

      Niechaj zawsze starczy Ci czasu na czytanie!
      Pozdrawiam 😉

      Polubienie

  2. Jak mogłam u siebie nie wspomnieć o Hobbicie! To chyba moja ulubiona lektura szkolna, połknęłam go jednym tchem 😀
    Chyba najciekawsze są historie, w których człowiek sam znajduje drogę do książek i zaczyna czytać, wyrabia sobie gust. Bo gdy wszyscy w domu czytają, to w sumie to biedne dziecko wyjścia nie ma i czyta też, bo co mu pozostaje 😀 😀 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Przyznam, że czasem chciałabym być właśnie takim ,,biednym dzieckiem czytających rodziców”, bo w domu nie tylko nie miałam z kim o książkach porozmawiać, co praktycznie cały czas musiałam wysłuchiwać mniej lub bardziej spójnych tyrad na temat tego, że ,,czytanie jest głupie”. (Boh…)

      I przyznam, że przez to miałam w swoim życiu taki okres (dość długi, to kilka lat było) kiedy wydawało mi się, że może faktycznie jestem jakimś dziwadłem, bo czytam książki i że może to przestarzałe zainteresowanie i nikogo nie obchodzi…
      Ale potem spotkałam Czytaczy.
      I mi przeszło.
      I czytam dalej.
      I czuję się z tym dobrze. 😀

      Polubienie

      1. W sumie dużo jest osób, co czytanie uważają za nudne, a czytających za takich typowych nerdów 😀 przytoczę tu historię sprzed tygodnia tak a propo. Wakacje z moim lubym, jego kumplem i jego dziewczyną. Dziewczę szczere, więc sypnęło mi komentarzem takim oto:
        „Jak usłyszałam, że tak bardzo lubisz książki i w ogóle, to myślałam, że będziesz taką nudną laską siedzącą tylko z nosem w książkach i przywieziesz ich ze sobą tyle, że wszystko książkami pozastawiasz” 😀 okazało się, że nudna jednak nie jestem, ale to dobrze obrazuje, jak książkowe mole mogą być odbierane przez ludzi, którzy nie czytają tak nałogowo jak my ^^

        Polubienie

Dodaj komentarz