Recenzje

,,Widmo nad Arkham” Beniamina Tytusa Muszyńskiego

Ocena: 8/10

źródło okładki: Black Monk

Lovecraft. Samotnik z Providence. Twórca nienazwanego horroru, który czai się tuż za granicami naszego widzenia, horroru, który możemy dostrzec kątem oka tylko po to, żeby wpaść w otchłanie szaleństwa.
Gra paragrafowa utrzymana w klimacie jego opowiadań mogła być albo czymś świetnym i wartym wszelkiej uwagi, albo… cóż. Parafrazując zasadę Trzech Z – czymś co Przeczytam, Zrecenzuję i Zapomnę.

Szata graficzna
Gdyby wydawano więcej książek z taką dbałością o detale, to świat byłby naprawdę cudownym miejscem.
,,Widmo nad Arkham” zostało wydane w dwóch tomach (o tym więcej za chwilę) i w twardej oprawie. Tekst na poszczególnych stronach mieści się w dwóch kolumnach zaś kolejne karty książki stylizowane są na stare papierzyska spod których wystają notatki, jakieś ciekawe informacje, szyfry i szkice. To wszystko na grubym papierze i w pełnym kolorze.
Klimatu dopełniają duże, zajmujące całą stronę ilustracje autorstwa Anny Jarmołowskiej-Goryńskiej, Marii Siwińskiej i Martyny Starczewskiej. Ilustracje, co trzeba przyznać, mroczne, intrygujące i duchem wpisujące się w klimat prozy Lovecrafta.
I do tego, żeby było nam łatwiej grać, w dolnych rogach każdej strony znajdują się rysunki karteczek zawierających numery paragrafów, które na danej stronie się znajdują.
Jako bonus dostajemy też dwie stylizowane Karty Informacji (w trakcie czytania natykamy się na różne informacje, które będą nam potrzebne w dalszej części lektury) i cztery zakładki na których z jednej strony znajduje się miejsce do robienia notatek, a z drugiej jedna z ilustracji, które możemy znaleźć w książce.
Czego chcieć więcej?

Rozgrywka
Gry paragrafowe są różne, tak jak różne są książki na które się natykamy w trakcie naszych czytelniczych poszukiwań. Mamy gry labiryntowe, mieszane i fabularne. Jak zauważył w swojej przedmowie Mikołaj Kołyszko – najbardziej rozpowszechnione są paragrafówki labiryntowe (i są one na dłuższą metę nużące dla odbiorcy), zaś najciężej jest stworzyć dobrze rozpisaną, spójną i ciekawą grę fabularną. Za chwilę opowiem Wam o tym, czy udało się to Beniaminowi Muszyńskiemu.
Teraz jednak skupmy się na chwilę na samej rozgrywce – ,,Widmo nad Arkham” jest grą fabularną. Oznacza to, że nie będziemy tu mieli do czynienia z rzucaniem kośćmi, z tasowaniem kart, w skrócie: z tym elementem losowości, który skutecznie może zakończyć naszą rozgrywkę po tym, jak pożarł nas na wpół mechaniczny królik zombie. Wszystko co zrobimy, każda decyzja, jaką podejmiemy, ma wpływ na fabułę. I chociaż czasem są to decyzje, które wydają się błahe, to potrafią zaprowadzić nas do naprawdę nieoczekiwanych wydarzeń i plot twistów.

Jeśli zaś boicie się formatu książek (A4) i tego, że rozgrywka będzie dla Was niewygodna, bo będziecie musieli skakać między tomem pierwszym i drugim to spieszę Was uspokoić – nic takiego nie będzie mieć miejsca, gra się naprawdę wygodnie. W przeciwieństwie do standardowych paragrafówek w których musimy skakać między paragrafami o różnych, znajdujących się daleko od siebie numerach (np. 5 – 89 – 623 – 18) w ,,Widmie nad Arkham” nie napotykamy tego problemu. Paragrafy między którymi się przemieszczamy znajdują się raczej blisko siebie (np. 2 – 16 – 29 – 18) co sprawia, że nie trzeba skakać po całej książce w celu znalezienia odpowiedniego akapitu do przeczytania.

Dodatkowo, podzielenie całości na dwa tomy ma też swoje wytłumaczenie – w tomie pierwszym znajdują się cztery rozdziały (,,Stare, dobre Arkham”, ,,Czarne chmury”, ,,Laura”, ,,Konsekwencje”) z kolei w tomie drugim mamy po prostu finał gry. Nie dziwi to, zważywszy na to, że historia Beniamina Muszyńskiego oferuje nam ponad sto możliwych zakończeń.

Jeśli też obawiacie się, że przejście ,,Widma nad Arkham” zajmie Wam zbyt dużo czasu, to i tu muszę Was uspokoić. Gra zajmuje kilka godzin i jest na tyle wciągająca, że nie odczuwamy upływu tego czasu.

Fabuła
Wcielamy się w postać Eliego Cartera, statecznego bibliotekarza z Arkham, który w wolnych chwilach, wraz ze swoim przyjacielem Howardem i młodą Meg, która jest dla niego jak córka (ale to zagmatwana historia i sami musicie dowiedzieć się więcej) opracowuje i udostępnia światu opowiadania Howarda Philipsa Lovecrafta. Bo musicie wiedzieć, że ten świat, w którym będziecie się poruszać jest światem alternatywnym – proza Lovecrafta nigdy nie ujrzała w nim światła dziennego.
Za to powstał Ezoteryczny Zakon Dagona i ma się całkiem dobrze.

To od Was i Waszych wyborów zależeć będzie czy rozpoczniecie walkę z Wielkimi Przedwiecznymi czy może przyłączycie się do ich wyznawców. To od Was zależy czy użyjecie Necronomiconu (tak, TEGO Necronomiconu!) i czy najdziecie się w końcu na R’lyeh. To Wasze wybory doprowadzą do śmieci niektórych bohaterów albo Eliego. To Wy zdecydujecie czy świat jest gotowy na to, żeby poznać prawdę o tych okropnych bluźnierstwach i wynaturzeniach czy jeszcze nie.

Przerobiłam kilka zakończeń i będę przerabiać je dalej, bo ,,Widmo nad Arkham” jest naprawdę świetnie stworzoną i dobrze zbudowaną grą paragrafową. Ma w sobie wszystko to, czego szukam w rozrywce tego typu – jest horror, jest Cthulhu, jest ,,ojciec Dagon i matka Hydra”, są bluźniercze rytuały i są realne, a nie tylko pozorowane, konsekwencje naszych działań.
Na koniec muszę też wspomnieć o tym, że dwa razy udało mi się ,,zepsuć” grę – przy pierwszym podejściu grałam bardzo zachowawczo i racjonalnie. Nie chciałam się pakować w absolutnie żadne kłopoty i doprowadziło mnie to ostatecznie do ślepego zaułka w postaci paragrafu 28. Jakoś udało mi się dotrzeć do tego momentu w taki sposób, że nie zdobyłam żadnej informacji, która mogłaby popchnąć fabułę dalej.
Za drugim razem zdecydowałam się użyć Necronomiconu (a co mi tam, pomyślałam) i jakoś udało mi się prześliznąć przez koszmar w taki sposób, że finalnie znalazłam się w innym miejscu, niż zaczęłam rytuał i z innymi osobami.

Kończąc: jestem przekonana, że ta gra naprawdę spodoba się wszystkim fanom Lovecrafta i nie tylko. Całość jest naprawdę dobrze zbudowana i wciągająca. Zakończenia na które do tej pory natrafiłam nie były, co prawda, specjalnie optymistyczne, ale nie oczekiwałam tego od nich, zważywszy na charakter i całokształt twórczości Samotnika z Providence.
,,Widmo nad Arkham” może się wydawać drogie (250 złotych) ale zapewniam Was, że jest warte każdej wydanej na nie złotówki.

To co, Iä Dagon?

*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

1 myśl w temacie “,,Widmo nad Arkham” Beniamina Tytusa Muszyńskiego”

Dodaj komentarz