Recenzje

,,Rabbits” Terry’ego Milesa

Ocena: 8/10

źródło okładki: Zysk i S-ka

Istnieje gra, która nie jest taka, jak inne gry. To gra o której nie mówi się głośno – tylko półsłówkami, szeptem, gdzieś na niszowych forach zakopanych głęboko w internetowych otchłaniach.

Ta gra to Rabbits.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała. Niektórzy twierdzą, że kilkaset lat temu, inni mówią, że Rabbits są tak stare jak świat w którym żyjemy.

Nie wiadomo też, kto stworzył Rabbits. Są tacy, którzy mówią, że to ,,coś nie z tego świata”, a inni twierdzą, że to nowatorski sposób werbowania nowych agentów do Służb Specjalnych.

Nie wiadomo, co można wygrać, grając w Rabbits. Sławę? Nieśmiertelność? Pieniądze?

Wiadomo tylko, że po każdej edycji, w różnych losowych miejscach na świecie pojawia się Krąg – czyli lista osób, które wygrały. Krąg można znaleźć wszędzie. Jako anomalię na okładce płyty ulubionego zespołu. W napisach końcowych filmu. W grze komputerowej. Na ścianie pralni.

W chwili, w której Alan Scarpio – którego wszyscy zainteresowani podejrzewają o bycie Californiakiem, jednym ze zwycięzców Rabbits – kontaktuje się z K. gra pozostaje w uśpieniu między kolejnymi edycjami.

To ważne, bo Scarpio twierdzi, że coś się w niej zepsuło, coś poszło nie tak, że jeśli nie uda się gry naprawić przez rozpoczęciem kolejnej rundy to stanie się coś bardzo złego.

Drzwi zostały otwarte.

K. nie ma pojęcia dlaczego Scarpio odezwał się akurat do niego, chociaż my możemy się tego domyślać. W końcu K. od najmłodszych lat cechował się niesamowitym talentem do wynajdywania różnych wzorców – i trzeba przyznać, że ta umiejętność brzmi czasami niesamowicie schizofrenicznie.

Jak całe Rabbits.

Przyznam, że trochę się bałam książki Terry’ego Milesa. Bo z opisu na okładce wynikało jedno – to mógł być albo absolutny hit, albo totalny, przeciągnięty i rozciągnięty do granic możliwości kit. Nic pomiędzy.

I wyszedł hit. ,,Rabbits” są książką niepokojącą, wciągającą i poprowadzoną naprawdę umiejętnie. Teraźniejszość miesza się w niej z przeszłością, ale pojawiające się często retrospekcje są dobrze umiejscowione i pojawiają się w sposób naturalny, a nie wymuszony.

Dostajemy zagadki, ale wraz z nimi pojawiają się tropy i rozwiązania. Miles nie dopuszcza do tego, żeby przed czytelnikiem nawarstwiła się męcząca góra zagadkowych zagadek – nie, on cały czas przykuwa naszą uwagę do coraz to nowych rzeczy.

Przy okazji też ,,Rabbits” są książką pełną odwołań – do gier komputerowych, do filmów, do książek, do karcianek, do komiksów i muzyki. Dlatego wydaje mi się, że najbardziej docenią tę książkę już wyrobieni czytelnicy – bez problemu będą mogli oni dostrzec smaczki i drobne easter eggi, które umkną pozostałym.

O co chodzi z anomaliami? Czy Rabbits naprawdę się zepsuły? Czym jest szare uczucie? I o co chodziło z piętrem, którego nie było? Tego musicie dowiedzieć się sami.

*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Dodaj komentarz